🐼 Dzień dobry TT 🐼 To co? Może nowe newsy z relacji 🇨🇳-🇷🇺 na dobry początek dnia? Chiny odmówiły zakupu z Rosji pewnego bardzo dla Rosji ważnego towaru 😁😂 Oj oj. Jak mi przykro. Zapraszam ⬇️ . 22 May 2023 09:35:48
Rozmowa z Tomaszem Dolatą z Fundacji Chefs for Kids, która w Białymstoku organizuje pomoc dla Ukraińców, którzy uciekli przez się już białostoczanom pomaganie Ukrainie?Bardzo dużo ludzi pomagało i nadal pomaga – zwłaszcza jeśli chodzi o naszą grupę. Ale to widać, że w kraju jest coraz bardziej drogo i ludzie zaczynają liczyć się z kosztami. Poza tym białostoczanie chcą pomagać tylko na początku, do pewnego momentu. Oczekują, by ci, którzy do nas przyjeżdżają, aktywizowali się, próbowali ułożyć sobie życie i radzić sobie samodzielnie. Takie ciągłe przychodzenie po doraźną pomoc przecież do niczego nie prowadzi. Zresztą – to nawet nie jest pomoc. To po prostu utrzymywanie kogoś. Więc tak - ludzie nadal pomagają chętnie, choć na pewno jest to zjawisko mniejsze. Ale z drugiej strony widzimy większe zaangażowanie zorganizowanych grup, całych dużych firm. To dobrze, bo ta pomoc nadal jest bardzo potrzebna. Wy pomagacie od samego początku. Od pierwszego dnia ataku na chcieliśmy pomóc w zakwaterowaniu kilkunastu osób, które uciekły przed wojną. To była bardzo spontaniczna decyzja. Mieliśmy zebranie zarządu fundacji Chefs For Kids, jedliśmy śniadanie i padła propozycja, żebyśmy pomogli. Bo przecież trzeba. Wszyscy się zgodzili. A z tego naszego pomagania zrobiła się jedna z najbardziej wydajnych organizacji na Podlasiu. Jak tego dokonaliście?Chcieliśmy po prostu pomóc. Nie mieliśmy żadnych założeń, co chcemy osiągnąć. Nigdy nie uczestniczyliśmy w żadnych konferencjach w garniturach, żeby się pochwalić, co robimy. Na to po prostu nie mieliśmy i nie mamy czasu. Wtedy, w pierwszych dniach, zakwaterowaliśmy 400 osób na zasadzie B2B. Nie mieliśmy na to żadnych dotacji, tylko dobrą wolę ludzi, którzy chcieli przyjąć potrzebujących pod swój dach. My opracowaliśmy sprawdzający się system pośrednictwa między osobami, które chciały pomóc, przyjąć kogoś pod swój dach, a osobami, które tej pomocy tak bardzo wtedy potrzebowały. Do tej pory z tych osób, którym pomagaliśmy na początku, pod naszymi skrzydłami zostały 32 osoby. Pomagaliśmy im i pomagamy w pięciu zakresach: praca, szkoła, mieszkanie, pomoc finansowa, doraźna. Najbardziej jesteście jednak znani z prowadzenia free shopu – magazynu, gdzie Ukraińcy mogą przyjść po wsparcie rzeczowe. Przez kilka miesięcy działaliście przy ul. Jurowieckiej, teraz przenieśliście się bardziej na obrzeża miasta, do budynku Biazetu przy ul. Andersa. I tu mogę opowiedzieć, na co w jakimś zakresie poszły pieniądze ze zbiórki, którą organizowaliśmy. Bo ludzie myślą, że to był – i jest – po prostu magazyn. Że przyniosą coś, wolontariusze ułożą to na półkach, a potem wydadzą potrzebującym. Mimo że firma, która udostępniała nam pomieszczenia przy Jurowieckiej (podobnie zresztą jak Biazet), robiła to za darmo, potrzebne są pieniądze, by to centrum pomocy utrzymać. My do pomagania nie mieliśmy kiedy się przygotować. Zaczęliśmy pomagać w jednej chwili, a takie pomaganie generuje mnóstwo dodatkowych kosztów. Trzeba było zainwestować. Nie dostaliśmy wszystkiego od razu: komputera, drukarki, tuszów, tonerów, a przecież drukowaliśmy dziennie po tysiąc kartek materiałów informacyjnych dla tych ludzi. Musieliśmy kupować taśmy, opakowania, wyjeździliśmy mnóstwo zmotywowaliście mnóstwo ludzi, by pomagali razem z nagłośnieniu naszego działania bardzo pomogła Jagiellonia. Pomogło też, że od początku mieliśmy osoby, które profesjonalnie zajęły się administrowaniem naszej grupy na facebooku. To pokazało ludziom, że wiemy, co robimy, że umiemy pomagać – rozsądnie, sprawiedliwie, dobrze. Dlatego chcieli pomagać razem z nami. Było nas całe mnóstwo: zaangażowani wolontariusze, którzy ciężko pracowali od rana do wieczora w centrum pomocy, do tego 10 osób, które koordynowały wszystko w naszym sztabie w Hotelu Branicki. Wspólnie z zaprzyjaźnioną firmą stworzyliśmy bazę darczyńców i osób potrzebujących, uporządkowaliśmy ankiety tak, by ta pomoc trafiała do tych, którzy naprawdę jej potrzebują i w takiej formie, jaka w danym przypadku była najlepsza. Popełniliśmy bardzo dużo błędów i doskonale zdajemy sobie z tego sprawę. Te 140 dni nauczyło nas tego, w jaki sposób w takiej sytuacji mamy pomagać. I wiemy, że trafiliśmy na mnóstwo dobrych, uczciwych ludzi, ale też na mnóstwo nieuczciwych ludzi. Dzięki temu doświadczeniu wiemy, jak pomagać skuteczniej, wiemy to, że nie nie potrzeba już nam 300 mkw. magazynu, że z powodzeniem wystarczy 140. Nauczyliście się pomagać...I wiemy na przykład, że warto mieć oddzielny magazyn leków, w którym pracują wolontariusze farmaceuci i gdzie ma dostępu nikt z zewnątrz. Wiemy też, że trzeba szybko działać, szybko odpowiadać na aktualne potrzeby, być elastycznym, że trzeba skupiać się na tym, co potrzebne tu i teraz. Teraz działamy już w nowej siedzibie, mamy mniej miejsca, mniej ludzi do pomocy, ale wiemy, jak skutecznie pomagać, jak dopasowywać tę pomoc do potrzeb. Mamy biuro – niewielkie – gdzie możemy wspólnie usiąść i opracowywać projekty. Otwieramy punkt pocztowy, skąd za naszym pośrednictwem można wysłać paczkę do Ukrainy. Bo pomoc tam wysyłamy czas, cały czas jeżdżą do Ukrainy nasze samochody wypełnione żywnością, pieluchami, lekami. Nie mamy jednak czasu, żeby za każdym razem o takim transporcie informować, zwoływać konferencję, podawać liczby. Tego jest za dużo. Zresztą wolimy działać, niż mówić, choć dziś wiemy, że to mówienie o tym, co się robi, też jest potrzebne. Ale wracając do transportów z pomocą do Ukrainy: pomyśleliśmy, że możemy też ułatwić poszczególnym osobom pomoc ich bliskim. My zabieramy paczkę, przewozimy ją do Ukrainy, a tam wysyłamy ukraińską pocztą w konkretne, podane przez nadawcę miejsce. Mamy już nawet podpisaną umowę z ukraińską pocztą. Mamy też magazyn w Ukrainie – dostaliśmy miejsce od władz jednego z miasteczek. Taki paradoks – łatwiej nawiązać współpracę z władzami setki kilometrów dalej niż tu, na miejscu. Mówisz, że wciąż macie kontakt z tymi osobami, którym pomogliście na nie jest tak do końca. Wciąż mamy pod stałą opieką kilkadziesiąt osób, którym pomagamy z mieszkaniem, pracą, załatwieniem spraw w urzędach i tak dalej. Tyle tylko, że te osoby się zmieniają. Jedni przyjeżdżają, inni wyjeżdżają, bo zbyt mocno tęsknią lub żeby pozamykać swoje sprawy, na przykład sprzedać mieszkanie czy zrezygnować formalnie z pracy. A co się dzieje tutaj? Naprawdę mnóstwo osób za naszym pośrednictwem podjęło już pracę. Dzieci chodzą do szkół, do przedszkoli, rodzice zarabiają pieniądze, wynajmują już samodzielnie mieszkania, płacą czynsz ze swoich pieniędzy. Są nawet ludzie, którzy tak szybko się usamodzielnili, tak szybko podjęli pracę, że nawet nie starali się o świadczenia rodzinne. Mówią: zostawię to dla kogoś innego, kto bardziej potrzebuje pomocy. Są też osoby jak nasza babuszka Marina. Ma 75 lat i przychodzi do nas codziennie. Przychodzi, by pomagać. Takich ludzi z Ukrainy, którzy albo tu byli wcześniej, albo dostali już swoją pomoc, stanęli na nogi, a teraz chcą pomagać innym, jest mnóstwo. Mniej oczywiście jest wolontariuszy. To normalne. Ludzie wrócili do pracy, na studia, do swojego życia. My jesteśmy inicjatywą oddolną. Za pomaganie nikt nam nie płaci. Nie otrzymaliśmy ani jednego grosza od żadnych instytucji. Może dlatego, że jesteśmy stosunkowo młodą fundacją. Ale działamy. I jesteśmy dumni z tego, co robimy. I będziecie działać dalej. Wiem, że już macie kolejne planach mamy wielki, ogólnopolski event ukierunkowany na pomoc dzieciom z cukrzycą, oczywiście w Ukrainie. Tam nie ma teraz dostatecznej pomocy medycznej, nie ma dostatecznych narzędzi do diagnozowania. Dlatego chcemy kupić karetkę pogotowia do szpitala dziecięcego i pompy insulinowe. Ale nie bazujecie już tylko na dobrych sercach ludzi…Nadal otrzymujemy pomoc od prywatnych osób i firm, od sponsorów, ale dodatkowo piszemy projekty, staramy się o granty. To są projekty, które dotyczą aktywizacji dzieci i aktywizacji osób starszych. Chcemy wysyłać dzieci na wypoczynek, chcemy zorganizować im czas wolny. Staramy się nie skupiać już na pomocy doraźnej. Dlatego zmieniliśmy zasady odbierania paczek z naszego magazynu. Chcemy skupić się na tych, którzy dopiero przyjechali, oraz na osobach starszych czy tych, które nie mają szans, by pójść do pracy. Pozostałych motywujemy, by radzili sobie sami. Bo owszem, na razie cały czas pomoc jest. Ale nie mam wątpliwości, że będzie jej coraz mniej. Obawiam się, co będzie jesienią. Programy pomocowe są powoli zamykane przez rząd, a przecież całe mnóstwo ludzi korzystało z tych dofinansowań. Niektórym nadal są one potrzebne. Na przykład wyobraźmy sobie kobietę z trójką małych dzieci. Samą. Jak ona pójdzie do pracy?Dużo w tym pomaganiu takich zwykłych, ludzkich historii...Pomaganie to ciężka sprawa. Pewnie, jest w nas mnóstwo empatii, ale na wiele spraw musimy się po prostu uodpornić. Nie możemy do końca integrować się z tymi rodzinami, bo wtedy nie moglibyśmy efektywnie pracować. I tak bardzo ciężko jest rozważać, komu pomóc, komu tej pomocy odmówić, bo i tak przecież się zdarza. Ale jeśli mamy kobietę, która od kilku miesięcy przychodzi codziennie i bierze naszym zdaniem rzeczy zupełnie bezzasadne, a z drugiej strony rodzinę, która właśnie przyjechała z Mariupola i nie ma zupełnie nic? Albo panią z dzieckiem i sześćdziesięcioletnią chorą mamą? Komu pomóc, która pomoc powinna być priorytetem? Bardzo ciężko jest nam wybierać, komu pomoc bardziej się należy, komu jest bardziej potrzebna. A co z wami? Pomagacie od tylu miesięcy. Co z waszą pracą, rodzinami?Dziś połowa zespołu to uchodźcy. Pomagają innym, ale sami również z tej pomocy korzystają. Część z nas, wolontariuszy, którzy działali na początku, wróciła już do swojego zwykłego życia. Nie było wyjścia. Inni pomagają nadal – często kosztem pracy, rodziny, życia prywatnego, zdrowia. Czasem nocami nadganiamy inne rzeczy, żeby móc tu działać. Aby poradzić sobie ze wszystkim, sami korzystamy z pomocy psychologów. To bardzo ważne, by ktoś pomógł poukładać wszystko w głowie. Bo non stop mamy słyszymy historie chwytające za serce. Takie o wybuchach bomb, o stracie najbliższych, o głodzie, strachu. O tym, jak w Ukrainie jest ciężko. Ale dzięki takim historiom wiemy, że to, co robimy, ma sens. I wiemy, jak pomagać ofertyMateriały promocyjne partnera Historia molestowanej. not. KNYSZ. 05.07.2002. Kiedy mnie zobaczył przy pierwszym spotkaniu, zamarł. Wyczułam, że coś się będzie działo. Wszyscy zauważyli, że wpadłam mu w oko. Na początku był bardzo miły, jak to nawet zeznał w sądzie prezes, był takim moim aniołem stróżem. Nigdzie się nie mogłam ruszyć bez niego, nigdy Jeśli chcesz zmienić swój związek i polegasz na samej, chwilowej motywacji „tak, będę taką kobietą i to zrobię!” albo na dobrym nastroju „jestem taka szczęśliwa, że wyściskałabym cały świat!” – możesz się dlaczego to miałoby być coś zawodnego?Tego typu uczucia, postawy, stany ducha – zmieniają się. Pewnego dnia (kiedy poprzedniego postanowiłaś sobie, że od teraz już będziesz stosować się do Postawy Bogini), jesteś absolutnie wykończona. Nie masz ochoty „zrobić czegoś dla siebie”, tylko pójść do partnera i narzekać na to, że się Tobą nie zajmuje. Wpadłaś w zły czegoś, co będzie Twoim „zabezpieczeniem” na czas, kiedy nie masz ochoty na stosowanie się do tego, co sobie postanowiłaś, albo kiedy masz humor niskich lotów. Bo poleganie jedynie na chwilach „jestem zwyciężczynią!”, ostatecznie może przerwać Twoje postępy, bo nie będziesz ich robić regularnie. Oczywiście ze względu na ryzyko wystąpienia tych „zjawisk”, które wymieniłam malutką, prostą rzecz, którą postanowisz robić kwestii tego, jaki Ty masz wpływ na zachowanie swojego partnera, niech to będzie zajęcie się swoim ciekawym życiem i zadbanie o siebie. Możesz to zrobić w taki sposób, aby codziennie po pracy siadać na kanapie, mocno się do siebie przytulać i mówić do siebie: „Rozumiem cię, wspieram cię i jestem z tobą”. Do tego możesz dorzucić wygadanie się samej sobie ze swoich problemów, jak przyjaciółce. Pamiętaj jednak o tym prostym początku: przytulasz się mocno do siebie (np. tak, jak w jodze) i pracy nad tym, możesz również wybierać takie proste rzeczy jak: zaśpiewanie ulubionej piosenki albo włączenie sobie czegoś, co rozśmiesza Cię do łez. Kiedy będzie to coś bardzo prostego, to kiedy już sobie to wypracujesz – na ramionach tego będziesz mogła wprowadzić kolejne zmiany. Lepiej robić coś drobnego każdego dnia, niż jednego wywołać istne fajerwerki, a przez resztę tygodnia niczego nie zmieniać i utwierdzać się w starym stanie małe, spokojne kroczki i bacznie obserwuj swoje postępy, doceniając się za nie. Dzięki temu będziesz mogła zamienić to, nad czym pracujesz, w coś, co będzie pojawiać się u Ciebie naturalnie i dzięki temu budować Twoją Wspaniałość w oczach Twojego mężczyzny. Nawet, jeśli masz wgląd np. w całokształt Postawy Bogini, o której wspominam w serii kursów, wpisach na blogu i postach w mediach społecznościowych – skup się początkowo na małym i ważnym jej coś podstawowego,co sprawia Ci duży problem i uważasz, że koniecznie powinnaś to zmienić. Następnie trzymaj się małych kroczków każdego dnia, aby z czasem stało się to dla Ciebie automatyczne. Nie bądź dla siebie zbyt surowa. Okaż sobie miłość, rezygnując z przesadnych wymagań i pozwól sobie na to, by stopniowo stawać się lepszą wersją siebie, którą chcesz takim przypadku, jak podałam na początku tego materiału, pokochaniem siebie byłoby zorganizowanie sobie odpoczynku, który sprawi, że poczujesz się „zaopiekowana”. Przez samą siebie. To uczyni Cię do partnera na to, że się Tobą nie zajmuje, nie będzie miało miejsca, bo będziesz zajęta czytaniem romantycznej książki do kojącej muzyki. A to ostatecznie sprawi, żePo pierwsze: On przestanie się od Ciebie odsuwać, a zacznie przybliżać. Po drugie: Zaczniesz regularne wykształcanie sobie przyzwyczajenia „dbam o siebie”. Jest ono niezbędne, jeśli chcesz być spełnioną i szczęśliwą kobietą. A co w przypadku, kiedy nie wiesz, za co się zabrać?Jaki postawić kolejny krok? Co jeszcze bardziej pomoże Ci stać się taką kobietą, jaką chcesz być?Klucz do tego, jak bardzo poprawisz stan relacji z ukochanym, jest zawarty w tym, jak dobrze nauczysz się dziedziny o nazwie „związki”. Oczywiście, zastosowanie tego wszystkiego w praktyce odgrywa najważniejszą rolę. Ale najpierw musisz wiedzieć. To kobiety, które wiedzą, są tymi sprytnymi, które nie tkwią w beznadziejnych zainteresowanych pań pisze do mnie z pytaniami o to, co pomoże w ich przypadku. (Ty także możesz mieć takie zamiary). To bardzo naturalny odruch – poprosić kogoś o pomoc, wyjaśniając sytuację, w jakiej się znajduje. To jest najlepsze, co jesteś w stanie zrobić, jako krok pierwszy. Jednak to, co następuje dalej, powinno dać Ci wiele do myślenia. Mowa o tym, co w głównej mierze jest zawarte w moich podaję linki do moich konkretnych, jednak często bardzo uniwersalnych, wpisów na blogu i innych materiałów. Po przeczytaniu albo przesłuchaniu tego, co poleciłam przerobić, kobiety te najczęściej są zachwycone, czują, że ktoś otworzył im oczy i już wiedzą, co mogą płynie z tego wniosek?Najlepszym, najszybszym i wręcz oczywistym krokiem jest przerabianie porad, wpisów i nagrań, aby skorzystać z tego, co najskuteczniej poprawi Twoją miłosną sytuację. Nigdy nie wiesz, czy przypadkiem jedno zdanie w czytanym albo słuchanym materiale nie zmieni Twojego życia nie do poznania. A stanie się tak dlatego, że stwierdzisz: „Właśnie tego mi było trzeba!” i wykonasz działanie. Działanie, które przeniesie Ci bardziej taki związek, w jakim chciałaś być i takie traktowanie ze strony ukochanego, o jakim gdybym miała zrobić krótkie podsumowanie: odpuść sobie przynajmniej po części zajęcia, które nie zmieniają w Twoim życiu niczego. Odzyskany czas poświęć na przynajmniej kilka minut zagłębienia się w coś, co może je zmienić, i to w ogromnym stopniu. Mniej oglądania cudzych zdjęć, nieistotnych filmików i rozmów o niczym. Więcej czytania wartościowych porad, oglądania materiałów rozwiązujących problemy i zmienienia w swoim zachowaniu czegoś nieskutecznego, na to, co skuteczne. Przestań krzywdzić samą siebie przegapianiem swojego życia i skup się na jego przeżywaniu. Jestem po to, aby Ci w tym pomóc. ❤️Zrób dla siebie coś dobrego i zapisz się na ten darmowy kurs >>>Znajdź mnie na:POWRÓT NA STRONĘ GŁÓWNĄ >>> Na początku dużo płakałam, a potem zdecydowałam, że to mój szansa na rozpoczęcie nowego życia; Córka zięcia przyprowadziła mnie do domu, żyliśmy wszyscy dobrze, bardzo im pomagałam. Ale pewnego dnia córka mówi mi, że nasz dom jest stary, ściany pleśnią, wszędzie grzyb, a dziecku źle w takich warunkach. Home Społeczność Najnowsze opinie czytelników Video-opinia DC Liga Super-Pets - Wielka psota 9,0 / 10 Opinia Nocna zmiana Stephen King 7,0 / 10 Kolejna bardzo dobra książka S. Kinga, może nie wybitna, ale na pewno godna uwagi i przeczytania, tak jak to bywa, a nawet jest regułą przy zbiorach opowiadań, że poziom jest nierówny, tak i w tym przypadku znajdziemy w tym zbiorze opowiadania będące arcydziełami, opowiadania wybitne, bardzo dobre, dobre, oraz przeciętne. Poniżej zamieszc... Czytaj więcej Opinie i Video-opinie [3 013 564] Sortuj:Tłumaczenia w kontekście hasła "kogoś "ważnego" z polskiego na angielski od Reverso Context: kogoś ważnego
Wpisz w odpowiednie miejsca tabeli elementy krajobrazu podane poniżej. Wpisz również te elementy których nie wymieniono, a które występują w okolicach elementyjezioro morenowe, rynna polodowcowa, wzniesienie moreny czołowej, głaz narzutowy, dolina rzeczna, pagórek, wzgórze, nicka, kotlina, wały przeciwpowodziowe, jezioro cyrkowe, hałdy górnicze, pradolina, żleb, powierzchnia moreny dennej, nasyp narzutowy, nasyp kolejowy, jaskinia, równina sandrowa, oczko polodowcowe, wązów, ostaniec wapienny, wodospad, wydmaTrzeba wpisać tu: wód wód lodowców człowiekaProszę o takie rozwiązania będzie: nasyp kolejowy itd. AnswerNa początku chciałbym bardzo zaznaczyć, 0 views, 1 likes, 0 loves, 10 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from Group participant: Witam wszystkich. Na początku chciałbym bardzo zaznaczyć, że nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z
Puste półki sklepowe, wysokie ceny i coraz więcej potrzebujących: banki żywności w Niemczech są oblegane jak nigdy dotąd. Kończą się im zapasy. Brakuje też darczyńców i wolontariuszy. Kolejka ciągnie się przez pół osiedla. Zwłaszcza we wtorki, od początku wojny w Ukrainie, przed punktem żywnościowym organizacji charytatywnej „Die Tafel” (pol. „stół”) w Oberhausen jest zawsze pełno. We wtorki bowiem obchodzi się tu Dzień Ukrainy. Jedzenie jest wydawane wówczas tylko uchodźcom z Ukrainy. To nie jałmużna W Oberhausen (Zagłębie Ruhry) już dawno rozeszła się wieść, że w „Die Tafel” można dostać jedzenie za symboliczną kwotę dwóch euro. To ważne, ponieważ chodzi o to, aby nikt poczuł się tu jak odbiorca jałmużny, za którą się nic nie płaci. – Na początku wojny na Dni Ukrainy przyjechały cztery rodziny – mówi przewodnicząca organizacji „Die Tafel” w Oberhausen Silvia Willershausen w wywiadzie dla DW. – Teraz we wtorki przychodzi do nas często 400-500 osób. W sumie w tej chwili mamy dwa razy więcej klientów niż przed wojną. Zarząd "Die Tafel" Oberhausen, Silvia Willershausen i Friedhelm Bever: "Jesteśmy na granicy wytrzymałości". Jej zastępca, Friedhelm Bever, dodaje, że zapotrzebowanie na tanią żywność rośnie także wśród zwykłych klientów: „Przychodzą do nas rodziny w potrzebie, które nie mogą związać końca z końcem lub których członkowie stracili pracę. Wielu ludzi nie radzi sobie także ze stale rosnącą inflacją. Wynosi ona obecnie w Niemczech ponad siedem procent. Jest to najwyższy poziom inflacji od kilkudziesięciu lat. Wszystko drożeje, co jest szczególnie dotkliwe dla biednych ludzi w Niemczech”. Silvia Willershausen ujmuje to tak: „Odczuwamy skutki pandemii koronawirusa, wzmożonego napływu uchodźców i rosnącej inflacji”. Wolontariusze z „Die Tafel” w Oberhausen z najwyższym trudem radzą sobie z nawałem pracy. – Nasi pracownicy dotarli do ściany – mówi Silvia Willershausen. – Kiedyś 108 osób utrzymywało całą machinę dystrybucyjną w ruchu. Dziś jest ich tylko 70. Wielu odeszło od nas z powodu pandemii i już do nas nie powróciło – wyjaśnia. „Jesteśmy wykończeni” Poniedziałek: dzień dla zwykłych klientów. Maik znowu stoi dziś w kolejce. Chciałby, aby DW tak go nazywała. Nie chce ujawnić swojego prawdziwego nazwiska. – „Die Tafel to dla mnie coś bardzo, bardzo ważnego. W przeciwnym razie nie dałbym rady związać końca z końcem – mówi ten 28-letni ojciec jednego dziecka. Jako bezrobotny od pewnego czasu chodzi do banku żywności, aby jakoś utrzymać swoją rodzinę. – Gdy patrzę na wzrost cen, boję się, że nie będziemy w stanie sobie poradzić finansowo. Zwłaszcza energia elektryczna jest coraz droższa. Teraz musimy dopłacić do rachunku za prąd – opowiada. Maik i wszyscy inni, którzy tu przychodzą, należą do biednych ludzi w bogatym kraju. W Niemczech za ubogich uważa się ludzi, którzy mają do dyspozycji mniej niż 60 procent średnich dochodów netto. W tej chwili jest ich około 13 milionów. Klientami banku żywności „DieTafel” są bezrobotni, emeryci i renciści z niewielką ilością pieniędzy, samotni rodzice oraz uchodźcy. Od chwili agresji Rosji na Ukrainę dołączyli do nich uchodźcy z tego kraju. Dla ukraińskiej gospodyni domowej, która została uchodźcą, Anny Iwoninskiej, wtorek jest teraz zawsze "dniem świątecznym". Z pomocą przychodzi im około 950 banków żywności organizacji „Die Tafel” w całych Niemczech. Każdy, kto udowodni, że jest w potrzebie, może zaopatrzyć się tam w żywność, odzież i podstawowe artykuły higieniczne. Ta organizacja charytatywna powstała w Berlinie w 1993 roku z inicjatywy zaangażowanych społecznie kobiet. Jej oddziały utrzymują się z darowizn pieniężnych i przekazywanej im żywności. Nie otrzymują żadnych dotacji państwowych. Wspierają je duże sieci supermarketów, takie jak REWE, Lidl czy Aldi, które przekazują im nadwyżki żywności lub artykuły spożywcze z drobnymi usterkami, które w przeciwnym razie trafiłyby do śmieci. Kryzys w banku żywności Ale ten system znalazł się dziś na granicy swoich możliwości. Kilka dni temu Jochen Bruehl, przewodniczący stowarzyszenia Tafel Deutschland, ogłosił alarm: „Sytuacja w ‘Die Tafel’ jest trudniejsza niż kiedykolwiek przedtem”. Wolontariusze „czasami pracują bez przerwy”. Ponadto brakuje żywności i pieniędzy z darowizn. Bruehl żąda, aby państwo w bardziej skuteczny sposób pomagało ludziom zagrożonym ubóstwem i nie zrzucało tego zadania na barki aktywistów z banku żywności „Die Tafel”. Zarząd stowarzyszenia w Oberhausen cieszy się, że wreszcie zaczęto publicznie mówić o trudnej sytuacji w tej organizacji. Na razie jeszcze nie brakuje jej żywności, ale „brakuje pieniędzy i personelu”, jak mówi Friedhelm Bever. Koszty rosną. Na przykład coraz droższa staje się benzyna do pojazdów, które odbierają żywność z dyskontów, a koszty energii elektrycznej dla urządzeń chłodniczych także mocno wzrosły. Dla Anny Iwoninskiej wtorek jest „najlepszym dniem tygodnia”. Ta młoda matka uciekła wraz z czwórką dzieci na początku marca ze stolicy Ukrainy, Kijowa, do Oberhausen. Bez banku żywności „Die Tafel” życie w obcym kraju byłoby jeszcze trudniejsze. Z najmłodszym z nich, czteromiesięczną Sołomiją na ręku, przechadza się od stoiska do stoiska w pomieszczeniach dawnego kościoła pod wezwaniem Świętej Rodziny. Lady w kościele W środku nadal stoi ołtarz. W ten słoneczny majowy dzień przez okna kościoła wpada do wnętrza kolorowe światło. Pod kościelnymi organami wolontariusze z banku żywności ustawili lady chłodnicze. – Bank żywności jest dla mnie ogromnym wsparciem – mówi Anna Iwoninska. Po czym szybko przechodzi do następnego stoiska z czterema dużymi plastikowymi torbami. W przeciwnym razie może zabraknąć dla niej świeżych ziół, które tak bardzo lubi. Według członka zarządu organizacji „Die Tafel” w Oberhausen, Friedhelma Bevera, wśród zwykłych klientów nie ma prawie żadnych kłótni ani zazdrości z powodu ukraińskich uchodźców. Tylko nieliczni obawiali się, że z ich powodu sami nie zdołają zaopatrzyć się wystarczająco w artykuły żywnościowe. A Anna Iwoninska mówi: „Gdy wrócę do Ukrainy, mam nadzieję, że już niedługo, jest jedna rzecz, za którą na pewno będę tęsknić: za przyjaznym personelem i wspaniałą ofertą ‘Die Tafel’ w Oberhausen”. Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>
Premier odnosząc się do tej uchwały na Facebooku napisał: „Dzisiaj w Sejmie Rzeczypospolitej Polskiej wydarzyło się coś bardzo ważnego. Prowokacyjne wypowiedzi rosyjskich polityków fałszujące polską historię spotkały się z ostrą odpowiedzią posłów wszystkich stronnictw politycznych.
Znam ludzi, którzy uciekli przed płcią przeciwną w celibat. Powodował nimi strach przed tym, co wydawało im się obce i niebezpieczne. Podczas pewnego obiadu siedziałam obok duchownego, który o mało co nie zakrztusił się rosołem, kiedy usłyszał, że mam doktorat i uczę w seminarium: "Po co to pani? Po co to klerykom?". Odpowiedziałam tak, że miałam już spokój do końca uroczystości. Pierwszych rozdziałów Pisma Świętego nie można czytać dosłownie. Polegniemy już na początkowych zdaniach Księgi Rodzaju: "Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. [...] Wtedy Bóg rzekł: «Niechaj się stanie światłość!»" (Rdz 1, To co było najpierw: niebo i ziemia czy światłość? Takich zagadek znajdziemy więcej. W poemacie o stworzeniu nie chodzi o to, by liczyć dni stworzenia. Ukrywa się tu coś więcej, czego zwykłe opowiadanie nie jest w stanie przekazać. Razem jesteśmy doskonali Ten, który jest życiem, dzieli się swoim bytem. To, co od zawsze istniało w Jego umyśle, przybiera kształt. Pojawia się we wszechświecie poza Bogiem, ale z Jego rozkazu i z Nim nieodłącznie złączone. Życie udzielone przez Boga jest przywilejem całego stworzenia. Darem. Aby go otrzymać, nie trzeba niczego rozumieć. Stwórca obdarowuje hojnie, zarówno człowieka, jak i wszystko inne, co z Jego woli zaistniało na ziemi. Wśród wszystkich stworzeń szczególne miejsce zajmuje człowiek. Powołanie go do życia w szóstym dniu nie jest przypadkiem. Kryje się za tym pewna ważna dla nas prawda. Bóg powołuje człowieka do życia w ostatnim dniu stwarzania i od razu przydziela mu misję: będziesz panował nad całym stworzeniem (por. Rdz 1,28). Stwórca dzieli się z ludźmi nie tylko swoją istotą, ale i swoimi kompetencjami. Zaraz po stworzeniu Bóg wprowadza istotę ludzką w szabat, czas świętego odpoczynku. To ciekawe, bo człowiek jeszcze nie zdążył nic zrobić, zmęczyć się jakąkolwiek pracą. Rozpoczyna jednak swoje ziemskie bytowanie od świętowania w obecności Boga. Jakie to niewychowawcze! A gdzie praca, której dobrym wykonaniem powinien zasłużyć sobie na odpoczynek? A może Bóg chce nas przez to czegoś ważnego nauczyć? Na zmagania z trudami życia przyjdzie jeszcze czas. Najważniejsze jest przebywanie w Jego obecności (takie, jakie umożliwia szabat), skupienie na Nim i podporządkowanie Jemu. Jeden dzień z tygodnia, ale za to jak intensywny - wypełniony Bogiem po brzegi. Przebywanie w Bożej obecności uczy nas, kim jesteśmy i kim powinniśmy być. "Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę" (Rdz 1,27). Jesteśmy obrazem samego Stwórcy! To pierwsza myśl. Ale chwila... Czy ten fragment mówi tylko o tym? Kryje się w nim coś jeszcze. Spróbujmy zagłębić się w to bardzo bogate w treść zdanie. Po polsku nie brzmi ono tak niesamowicie jak po hebrajsku, w języku, w którym przed tysiącami lat z natchnienia Bożego zostało zapisane. W oryginale ma ono nieco inny wydźwięk. Bóg stworzył człowieka na swój obraz, a człowiek ten jest rodzaju męskiego (mężczyzna) i żeńskiego (kobieta). Inaczej mówiąc, na człowieka składa się mężczyzna i kobieta. Czy to coś zmienia? Tak. Wiele. W zamyśle Bożym była łączność między kobietą i mężczyzną: dane im człowieczeństwo. Osiągają je wspólnie. Bez kobiety mężczyzna jest niekompletny i kobieta bez mężczyzny nie osiągnie pełni swego człowieczeństwa. Komfortowy celibat Znam ludzi, którzy uciekli przed płcią przeciwną w celibat. Powodował nimi strach przed tym, co wydawało im się obce i niebezpieczne. Z czasem obrośli w arogancję i pogardę - to ich mechanizm obronny. Co by, biedni, zrobili, gdyby w ich życie wkradł się zachwyt dla odmiennej płci? Może ich powołanie ległoby w gruzach - i co wtedy? Tragedia. Zablokowane zostało pierwsze i podstawowe ludzkie powołanie - rozwijać swoje człowieczeństwo; na różnych drogach, na różne sposoby. To pierwszy dar, jaki człowiek otrzymał od Boga, zanim jeszcze przez Jego błogosławieństwo otrzymał płodność. Dostaliśmy siebie nawzajem. A każdy dar jest też zadaniem. Podczas pewnego uroczystego obiadu siedziałam obok duchownego, który o mało co nie zakrztusił się rosołem, kiedy usłyszał, że mam doktorat i uczę w seminarium: "Po co to pani? A przede wszystkim - po co to klerykom?". Wyraźnie chodziło mu o moją obecność w seminarium. Odpowiedziałam: "Po to, żeby nie wyrośli na takich arogantów jak ksiądz". Miałam już spokój do końca uroczystości. W pewnym momencie zrobiło mi się go nawet żal. Okropnie jest żyć w ciągłym poczuciu zagrożenia. Wtedy karłowacieje się duchowo i psychicznie. A Bóg miał inny plan! Nie będziesz dobrym księdzem ani dobrą siostrą zakonną, jeśli nie docenisz, jak cenna jest płeć przeciwna. Nie będziesz dobrym mężem, jeśli nie zachwycisz się kobiecością. I nie będziesz dobrą żoną, jeśli nie potrafisz zachwycić się mężczyzną. Twoje powołanie się nie rozwinie, skarłowaciejesz, bo twoje człowieczeństwo będzie cierpieć i chorować. Kościołowi ani światu nie potrzeba uciekinierów obrastających skorupą grubiaństwa. Tę powłokę trzeba zdrapać, pozbyć się jej chirurgicznym cięciem. To może być bardzo bolesne, ale tego wymaga od nas pierwszy dar, który otrzymaliśmy od Boga razem z życiem. Łaska Boża jest wytrzymałym pilnikiem, twardym młotem i precyzyjnym skalpelem. Da radę niezależnie od tego, ile lat i z jakich powodów twoje serce obrastało skamieliną. Boże "niedoróbki"? Dzieło wydaje się skończone, a jednak Bóg dochodzi do wniosku, że nie! Zobaczył jakiś brak, jakąś niedoróbkę. Mężczyźnie brakuje kobiety! I proszę bardzo, znów ta sama prawda, która pojawiła się wcześniej, ale wyrażona innym obrazem: pełnia jest wtedy, kiedy są oboje! Teraz wszystko gra. Myślę, że wielu z nas spotkało się z powiedzeniem "żebro Adama", które miało być synonimem kobiety. Ja słyszałam je wiele razy. Dopóki jest to żart mężczyzny, który w swoim życiu ceni kobiety, szanuje je i dostrzega ich wielką wartość, wszystko w porządku. Niestety wiele razy określenie to było jak kolec wysunięty ze skorupy pogardy - wypowiadane, by pokazać swoją wyższość i trzymać na dystans. Kto jest temu winien? Bóg, że ubrał w takie ludzkie słowa historię powołania do życia kobiety? Czy może raczej my, bo nie rozumiemy, co czytamy i co Najwyższy chciał nam powiedzieć? Ten opis stworzenia jest bardzo feministyczny. Bóg poprzez swoje słowo upomina się o godność kobiety. Staje w jej obronie i przypomina, jakie jest jej miejsce w ludzkiej wspólnocie. Kość z kości, ciało z ciała, równa w godności, pełnoprawna uczestniczka społeczności. Nic rewolucyjnego? Może dla nas rzeczywiście nie (przynajmniej teoretycznie), ale dla pierwszych odbiorców tego opowiadania to był wielki przewrót. Jest coś niesamowitego w powodzie, dla którego Bóg stwarza kobietę. W Jego dziele, przecież doskonałym, jest jakiś brak. Czy to w ogóle możliwe? Czy to nie herezja? Jeśli założymy, że od początku wolą Boga było stworzenie i mężczyzny, i kobiety - to nie. Bóg daje poznać człowiekowi-mężczyźnie jego ograniczoność i niewystarczalność po to, by odkrył, że powołany jest do wspólnoty. By rozsmakował się w pełni, jaką daje mu jedność z kobietą. Teraz jest doskonałość! Wspólnota, w której się uzupełniamy, która nie jest jednolita, ale jest jednym! O to Bogu chodziło! Kobieta od zawsze była wymarzona przez Boga, od zawsze była w Jego planach, lecz przez jej późniejsze pojawienie się Stwórca pragnie nauczyć czegoś człowieka: że on sam nie da rady, będzie w nim pustka, której nie zapełni pies, kot, papużka ani nawet słoń... Potrzebujemy siebie nawzajem! Piękny ideał. Dobrze jednak wiemy, jak jest w codzienności. Trudno nam siebie nawzajem docenić, zachwycić się sobą w swojej inności. Może się wydawać, że między nami zieje przepaść. Relacja padła ofiarą bierności Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w opisie grzechu pierwszych rodziców mężczyzna grzeszy inaczej niż kobieta. Niby ten sam owoc, złamanie tego samego zakazu (choć pamiętajmy, że kobiety nie ma obok mężczyzny, kiedy Bóg ustala zasady funkcjonowania ludzi w ogrodzie), a jednak widać różnicę. Tylko kobieta rozmawia z podstępnym wężem i daje się wciągnąć w zasadzkę. Co robi w tym czasie jej mąż? Gdzie się podział? Jest obok, stoi i przygląda się całej sytuacji, słucha i... bierze owoc, który daje mu kobieta. W momencie kuszenia jakby zupełnie niewidoczny, nieobecny, a jednak na wyciągnięcie ręki. Ta bierność mnie zaskakuje. Z pewnością piękno owocu zdatnego do jedzenia kusi i jego, ale... mężczyzna zostawia sprawę swojej kobiecie. Niech ona to załatwi! Niech ona porozmawia z wężem, niech ona zerwie jabłko. On poczeka, aż towarzyszka podsunie mu gotowy do spożycia owoc. W obliczu pokusy i zagrożenia zostaje sama. Mężczyzna jest obok, ale niczego nie robi, mimo że sytuacja dotyczy też i jego. Bierność Adama prowokuje Ewę do podjęcia decyzji. Błędnej i tragicznej w skutkach. Nie dość, że wyrok jest taki, a nie inny, to jeszcze mężczyzna obarcza ją całkowitą winą. Niestety, ten schemat lubi się powtarzać... aż do czasów współczesnych. Znasz to, prawda? W ocenie Boga odpowiedzialność rozkłada się inaczej. Męskie starania, aby zostawić kobietę samą w obliczu zła, które się dokonało, spełzły na niczym. Bóg nie pozwala, by kobieta sama odpowiadała za popełniony czyn. On doskonale wie, co zaszło; wie, jaka jest rola mężczyzny i gdzie on zawinił i wie, gdzie leży grzech kobiety. Adam nie może powiedzieć, że to nie jego sprawa. Bóg przeklina węża i ogłasza karę za grzech pierwszych rodziców. Do błogosławieństwa, jakie wcześniej było udziałem mężczyzny i kobiety, wkrada się gorycz. Ono samo nie zostało jednak cofnięte! Bóg nie wycofuje się z obietnic. Jest wierny, mimo że my okazujemy się wiarołomni. Żadne okoliczności nie zmienią tego, co zaplanował Bóg. Płodność, zdolność do przekazywania życia, zrodzenia potomstwa, dar otrzymany od Boga nie został cofnięty. Bóg, który jest źródłem wszelkiego życia, pozwala czerpać z siebie kobiecie i mężczyźnie. W nich obojgu złożył zdolność do przekazywania boskiego daru, ale... No właśnie! To kobieta wydaje się szczególnie związana z tą tajemnicą. To w niej rośnie życie i z niej przychodzi na świat. Słowa, które Stwórca kieruje do niej po grzechu, dotyczą właśnie tego daru - zdolności przekazywania życia. Nadaje jej imię: Ewa. Hebrajskie Hawa ma oznaczać tę, która rodzi życie, matkę żyjących. Nie jest to tylko jej zawołanie ani tylko sposób, w jaki mężczyzna będzie do niej mówić. W myśl biblijnego zwyczaju imię zdradza najgłębszą część jestestwa tego, kto je nosi. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji *** Tekst pochodzi z książki "Kobiety, które kochał Bóg" autorstwa Marii Miduch. Książkę najdziecie ją w ofercie Wydawnictwa WAM *** Maria Miduch − dr judaistyki i hermeneutyki biblijnej, mgr teologii, mgr studiów bliskowschodnich, wykładowca języka hebrajskiego i Starego Testamentu. Członek Stowarzyszenia Biblistów Polskich, zaangażowana w inicjatywę TJCII Polska. Zakochana w podróżach - szczególnie tych do Ziemi Świętej. Dowiadujemy się, że o ile na początku Zenon był bardzo dobrze postrzegany przez społeczeństwo, o tyle po śmierci ludzie zaczęli go bardzo negatywnie oceniać, a jego romans z Bogutówną uznali za zwykły skandal. Dziewczyna po ataku na Zenona trafiła do więzienia. array(26) { ["tid"]=> string(5) "26621" ["fid"]=> string(2) "12" ["subject"]=> string(36) "Jak ja nie lubie matmy! - Zadania..." ["prefix"]=> string(1) "0" ["icon"]=> string(1) "0" ["poll"]=> string(1) "0" ["uid"]=> string(4) "2018" ["username"]=> string(6) "szulcu" ["dateline"]=> string(10) "1176821075" ["firstpost"]=> string(6) "220820" ["lastpost"]=> string(10) "1176835505" ["lastposter"]=> string(6) "MarkoS" ["lastposteruid"]=> string(2) "27" ["views"]=> string(4) "7361" ["replies"]=> string(2) "13" ["closed"]=> string(1) "0" ["sticky"]=> string(1) "0" ["numratings"]=> string(1) "0" ["totalratings"]=> string(1) "0" ["notes"]=> string(0) "" ["visible"]=> string(1) "1" ["unapprovedposts"]=> string(1) "0" ["deletedposts"]=> string(1) "0" ["attachmentcount"]=> string(1) "0" ["deletetime"]=> string(1) "0" ["mobile"]=> string(1) "0" } Słowa tej 27-latki na 24 godziny przed śmiercią, otwierają oczy na coś bardzo ważnego! Śmierć czeka każdego z nas, ale ciężko pogodzić się ze śmiercią młodej osoby, która jeszcze całe życie ma przed sobą.Tłumaczenia w kontekście hasła "tracę kogoś ważnego" z polskiego na angielski od Reverso Context: Bo kiedy tylko tu jestem, tracę kogoś ważnego.
Mam następujące pytanie:jak sie poprawnie czyta w języku matematycznym(naukowym) wyrażenie,a raczej drugą część tego wyrażenia,bo pierwszą wiem jak przeczytać prawidłowo,ale przejdźmy do rzeczy, a²-b²=(a+b)(a-b) ,umiem przeczytać część z lewej strony ,różnica dwóch kwadratów,ale nwm jak przeczytać drugą część i tak,tak wiem że można to odczytywać albo od lewej strony albo od prawej. Z góry dziękuję za odpowiedź. :-) Answer
.